Suwaczek z babyboom.pl

Friday 17 December 2010

Nasz Szkrab ma już 7 dni :-)

to już tydzień od narodzin naszego Synka, ochłonęłam i mam chwilę żeby napisać o tym ważnym dla nas dniu.

Miałam umówione wywołanie porodu na czwartek na 8 rano. Po pierwszej dawce żelu (hormon na wywołanie skurczy) nic się nie działo. Po 6 godzinach kolejna dawka i chwilę po aplikacji (strasznie nieprzyjemnej) skurcze się zaczęły. Odrazu mnie łapnęły takie co 3 minuty. Cieszylam się bo sądziłam ze jeszcze trochę się pomęczę (zgodnie z regułą 1 cm co godzinę). Trochę mnie opuściła nadzieja po kolejnych 15 godzinach skurczy. Regularnych, cholernie bolących. Po 15 godzinach gdy wyłam o Epidural i ciagle go nie dostawałam z powodu przeładowania na poródowce (ja ciagle na patalogii byłam), zbadali mnie i okazało się ze mam ciągle 3cm rozwarcie!!!!!!!!!
Wierzcie mi ze dawno tyle łez nie wylałam co wtedy. W międzyczasie była kąpiel w wannie żeby ukoić ból, wdychanie gazu rozweselającego i 2 dawki petydyny.

Po kolejnych 6 godzinach (w sumie 21 godzin skurczy) udało mi się dostać w piątkowy poranek na porodówkę. Najpierw dostałam petydynę a gdy to nie zadziałało, dostałam upragniony epidural.
Wszystko byłoby super gdyby nie to że, faktycznie nic mnie nie bolało, ale to pewnie że skurcze zanikły całkowicie. Ciągle byłam podpięta pod KTG także widzieli jak serce Młodego bije. Koło 19tej w piątek, 35 godzin po przybyciu na oddział, mimo epiduralu bardzo mocno odczuwalam ból po prawej stronie brzucha. Nie były to skurcze bo bolało bez przerwy, ciągle tak samo. W tym czasie puls Młodego gwałtownie spadł i wzięli mnie w tempie ekspresowym na salę operacyjna. Najpierw chcieli użyć spróżnociągu żeby wyciągnąć Synka ale miałam za mało rozwarcia i skończyło się na cesarskim cięciu. Dobrze, że miałam wcześniej podany epidural bo dostałam tylko doładowanie i nie musiałam czekać aż znieczulenie zacznie działać.
Podczas operacji dość wyraźnie czułam cięcie i jak wyciągali Młodego. Najboleśniejszą częścią było samo zszywanie. Najważniejsze, że Mateusz jest zdrowy, dostał 9/10/10 puntków Apgar także wszystkie odruchy od chwili narodzenia były prawidłowe.

To pierwszy mój poród i takie traumatyczne przeżycia :-((
Boli mnie cięcie, dobrze ze Marcin jest koło mnie bo boje się trochę dziecka. Mam nadzieję, że mi przejdzie jak dojdę do siebie bo póki co nie jest za wesoło.
Marcin bardzo dużo mi pomógł mimo, że jak sam mówił serce mu pękało jak widział mój ból a nie mógł nic zrobić. Sama Jego obecność działała choć odrobinę kojąco bo wiedziałam, że jest przy mnie i wspiera mnie na każdym kroku. Jeszcze raz dziękuję Kochanie :-*****

Ten wpis zrobiłam jak byliśmy jeszcze w szpitalu, dzień po porodzie. Jak widać byłam przygnębiona, bałam się wziąć Mateusza na ręcę, Marcin nie wiedział co zrobić żeby mnie "oswoić" z sytuacją. Tatuś się dość szybko odnalazł, zresztą musiał wziąć sprawy w swoje ręce bo ja nawet nie chciałam przewinąć Młodego.
Drugiego dnia już było dużo lepiej, pierwszy raz przebrałam Synka, z karmieniem ciągle miałam kłopoty ale pierwsze dni zawsze są ciężkie. Dumna byłam z siebie, że robię takie postepy i może to dało mi siły napędowej żeby się nie poddawać i robić dla Niego wszystko to co powinna świeżo upieczona Mama.

Ze szpitala wyszliśmy w niedzielę wieczorem. Z jednej strony cieszyłam się że wracamy do domu a z drugiej ogarniał mnie ogromny strach przed tym jak będą wyglądały kolejne dni bez pomocy położnych czy innych doświadczonych ludzi.
Okazało się, że wzajemnie się uzupełniamy, Marcin wziął kilka dni wolnego w pracy, pomaga mi we wszystkich czynnościach. Pracuje nocami więc pilnuje Szkraba a ja normalnie mogę się wyspać. Wstaję tylko na karmienie także snu mam pod dostatkiem.

Tak płynie nam czas na wzajemnym poznawaniu się. Cieszymy się każdą chwilą z naszym Synkiem i ciągle wszystko związane z dzieckiem jest dla nas takie nowe i niesamowite, że niekiedy zastanawiamy się czy to jest prawda, że mamy już naszego Szkraba na zewnątrz :-)

Galeria do zdjęć Mateuszka: KLIKNIJ


Faktycznie prawdą jest, że pojawienie się dziecka zmienia wiele. Pewnie to zabrzmi dość oklepanie ale nie wyobrażam sobie życia bez tej naszej małej Iskiereczki która dała nam tyle światła. Kocham nad życie moich obu chłopaków :-)

Wednesday 8 December 2010

JUTRO RODZIMY!!!!!.....

Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręcę i zadzwoniłam najpierw do przychodni żeby chociaż spróbować umówić się z położną. Tydzień temu, gdy próbowałam się zapisać na wizytę powiedzieli, że przez najbliższe 3 tygodnie nie ma miejsc i dopiero wtedy mogą mnie zapisać. Nieważne, że już wtedy byłam 5 dni po terminie. Czekaj sobie kolejne 3 tygodnie!!!

Dzisiaj czara się przelała, zadzwoniłam i wręcz wymusiłam wizytę....na dzisiaj!!!! Jak chcą to się miejsce jakoś znalazło!!!
Ale spokojnie, jestem po wizycie, przeszczęśliwa bo skierowali mnie na jutro na 8 rano na wywoływanie do szpitala.

Położna powiedziała, że jak już jutro przyjdę to sama ze szpitala nie wyjdę :-))))

Cieszę się jak wariatka, dzwoniłam do Marcina w drodze z przychodni do domu a łzy mi leciały jak grochy :-))))

Zaraz idę przygotować łożeczko (wszystko mam wyprane/wyprasowane ale czeka spakowane w szczelnym worku ;-))), muszę dla pewności sprawdzić torby i przygotować listę rzeczy, które mam jeszcze wziąć jutro rano.

Trzymajcie kciuki żeby wszystko poszło szybko i żebyśmy jak najszybciej byli w domu...we trójkę!

Monday 6 December 2010

10 dni po terminie...

Byliśmy w środę u ginekolog, szyjka zamknięta, twarda 3cm !!!
Trochę jestem zawiedziona bo liczyłam, że coś się tam dzieje i za kilka dni urodzimy naturalnie. A okazało się, że nic na to nie wskazuje.
Dzisiaj jest wtorek, skurczy brak, żadnych oznak czopu czy wód ale chociaż czuję ruchy Młodego więc zakładam, że jednak mu dobrze w brzuszku.
Przygnębia mnie to czekanie bo chciałabym Go mieć już przy sobie, chciałabym wiedzieć, że wszystko z Nim w porządku. Tatuś też się nie może doczekać Synka, ćwiczy wiązanie chusty z pluszowym misiem i widzę jak Go rozpiera duma z tego, że będzie Tatusiem i naszego Malucha będzie tak nosił :-)
Tylko kiedy to nastąpi?

Mateuszku, czekamy na Ciebie!!!!

Saturday 27 November 2010

Z Wielkiego Wyjścia nici...

poza lekkim bólem brzucha, który tak naprawdę towarzyszy mi od kilkunastu dni, cisza na horyzoncie.
Póki co nic się konkretnego nie dzieje więc na urodziny w terminie Młody się nie załapał ;-)))
Już teraz możemy nazywać się "przeterminowani".
A ile dni? O to trzeba by zapytać Szkraba z tym, że On jakoś małomówny jest ;-))))

Trzymaj się Szkrabie :-*

Friday 26 November 2010

To już jutro!!!!

..okaże się czy Szkrab nas powita w terminie czy jednak zdecyduje się w ciepełku posiedzieć jeszcze trochę ;-)

Synku! Jeśłi wybierzesz sobie jutrzejszy dzień to pamiętaj, dopiero późnym wieczorem bo Mama z Tatą mają ważne spotkanie z księgową i muszą na nim być. Później możesz wychodzić tak szybko jak tylko chcesz :-))

Już nie możemy się Ciebie doczekać nasz Skarbie :-*

Monday 22 November 2010

Odliczamy dni do Wielkiego Wyjścia.....

Dzisiaj jest poniedziałek, termin z pierwszego skanu na nabliższą sobotę ufff to już niedługo.
Konkretnych objawów póki co nie mam także Młodemu chyba się nie spieszy ;-) Albo będzie taka torpeda że wyskoczy bez zapowiedzi ;-))))) Najważniejsze żeby był zdrowy i poród odbył się bez żadnych niespodzianek.

Tego sobie i innym oczekującym swoich dzieciaczków życzę :-))

Wednesday 17 November 2010

Dopada mnie stres przedporodowy

Młody wierci się jak szalony, co chwila sprawdzam czy jeszcze mi nic nie cieknie, dół pleców jakoś tak dziwnie mnie boli, piersi zaczęły dotkliwiej niż zwykle boleć. Tylko dzięki no-spie jakoś funcjonuje bo bez tabletek to brzuch mnie tak strasznie boli, dużo bardziej niż bóle przedokresowe. Sama nie wiem czego się spodziewać bo to nasze pierwsze dziecko..

Mam wrażenie, że sama się nakręcam i wyszukuje objawów zbliżającego się porodu. Mam jeszcze kilka dni do terminu i ciągle nie czuje się jeszcze gotowa. Boję się jak to się wszystko zacznie, czy nie przegapię objawów, czy zdażę na czas do szpitala, czy epidural dostanę i czy zadziała, czy Młody będzie zdrowy. Ehhh zwariuje od tego.

Ostatnią wizytę u lekarza miałam ponad miesiąc temu i chyba też dlatego tak świruję bo nie wiem czy z Młodym wszystko w porządku.

Z jednej strony oboje chcielibyśmy go już tulić i uczyć się siebie nawzajem a z drugiej strony tak bardzo się boję :-/

Tuesday 16 November 2010

Rozmyślania nt. brzuszka...

tak sobie siedzę i rozmyślam jak to będzie za parę dni gdy Mateusz się urodzi i nie będzie mnie już kopał od środka. Jakie to będzie uczucie jak zawartość mojego ogromnego a zarazem kochanego brzuszka będzie już na świecie?



Czy będzie mi tego brakowało? Czy będę tak zajęta Młodym, że nie będzie nawet czasu o tym myśleć?
Już za niedługo się dowiem ;-))))

Friday 12 November 2010

Przygotowania....

idą pełną parą. Pokój Młodego prawie gotowy, ubranka wyprane, częściowo wyprasowane, tylko czekać na naszego Szkraba :-)

Wierci się bardzo często i ciągle dość mocno. Przed porodem powinien słabiej się ruszać bo ma mniej miejsca, mojemu synkowi akurat to różnicy nie robi :-))) Jedynie jaką różnicę czuję to jego położenie. Jest niżej niż jeszcze miesiąc temu. Całe jego mieszkanko się obniżyło ;-)

Termin z pierwszego skanu wypada za 15 dni a że tylko 4% dzieci rodzi się w terminie przygotowujemy się na jego wielkie wyjście w każdej chwili. Dzisiaj dopakuję torbę, wieczorem sprawdzimy razem czy napewno wszystko mamy gotowe i będziemy czekać.

Od kilkunastu dni boli mnie brzuch jak na okres. U większości dziewczyn takie objawy to bóle przepowiadające poród, pojawiające się kilka dni przed porodem. U mnie tak jest od około 3 tygodni. Ratuję się No-Spą, bez tabletek ciężko byłoby w ogóle funkcjonować.
Tej nocy bolał mnie brzuch dużo mocniej niż przez ostatnie dni i myślałam, że już się zaczyna ale usnęłam zanim ból przeszedł więc skończyło się tylko na tym. Zobaczymy jak następna noc będzie wyglądała.

Tatuś już się nie może doczekać Synalka, ja zresztą też ale wydaje mi się, że skoro Natura "obliczyła" czas trwania ciąży na 40 tygodni to tyle nasze "bułeczki" powinny w brzuszkach rosnąć ;-))

Pozostaje nam czekać z ogromną niecierpliwością na nasze Szczęście!

Tuesday 2 November 2010

Przedwczesne Święta....

wczoraj przyszła paczka od mojej Mamy z zakupami które zrobiłam w Polsce przez internet, głównie z rzeczami dla Mateusza.
Przy rozpakowywaniu dwóch paczek (po 30kg) czułam się jakby już były Święta i Mikołaj do nas zawitał ;-)))))
Rozmawiałam z Brzuszkiem podczas przeglądania rzeczy a on fikał w najlepsze :-)
Im bliżej porodu, tym mniej miejsca powinno być w brzuchu a mimo tego Mateuszek szaleje praktycznie bez przerwy. Bardzo mocno się pręży i wtedy czuję jak naciska głową w pęcherz a nogami pcha w żebra.

Kilka dni temu złożyliśmy wózek i bez "wkładki" prowadzi się go super :-) Mam nadzieję, że moje dłuuugie poszukiwania wózka przyniosą oczekiwany efekt i Młodemu będzie wygodnie w wózeczku. Zrobiliśmy też przymiarkę fotelika i bazy do samochodu. Wszystko pasuje idealnie.

W naszej sypialni rozstawiliśmy kolyskę, nową szafę i przewijak. Pokój zaczyna wyglądać jak pokoik dla Maluszka.

Czeka mnie jeszcze sporo prania i prasowania, spakowanie torby do szpitala i dopiero Młody może pchać się na świat :-) Narazie niech grzecznie siedzi w ciepłym brzuszku.

Im więcej rzeczy robię związanych z Nim, tym bardziej czuję, że jeszcze kilkanaście dni i będzie z nami. I z każdym dniem wydaje mi się to coraz bardziej nieprawdopodobne. Często myślimy o tym jak się zmieni wszystko dookoła gdy będziemy Go już mieli przy sobie. Już niedługo się przekonamy :-)

Czekamy na Ciebie Maluszku!

Friday 29 October 2010

Blisko, bliżej, cooooraz bliżej...

Z terminu z OM został nam niecały miesiąc, z ostatniego skanu miesiąc i 4 dni. Zobaczymy, który się sprawdzi :-)

Tak czy inaczej niedużo czasu do porodu zostało. Młody szaleje nawet bardziej niż zwykle więc sądze, że nie spieszy mu się do wyjścia. Widać dobrze mu u mamusi ;-)))

Brzuch mam ciągle dość wysoko i nie liczę, że w najbliższych kilku dniach się opuści i urodzę. Sporo rzeczy mam jeszcze do zrobienia żeby być przygotowana do porodu także siedź sobie Maluszku w ciepłym domku jak najdłużej :-)

Wczoraj zaliczyliśmy spotkanie nt. sposobów radzenia sobie z bólem porodowym. Dużo było mówione na temat epiduralu jako najskuteczniejszego środka przeciwbólowego. Miałam w ręcę rurkę którą umieszcza się w kręgosłupie. Nie wyglądało to wcale tak strasznie jak do tej pory myślałam. Dlatego zdecydowaliśmy oboje, że takie znieczulenie wezmę podczas porodu.
Warto było iść na to spokanie bo uspokoiłam się, że skutki uboczne wcale nie są takie groźne.

Tuesday 19 October 2010

Kolejny skan...

Bylismy kilka dni temu na skanie, prywatnie bo wczesniej bym urodzila niz doczekala sie darmowego skanu z NHSu, ktory i tak mi przysluguje ze wzgledu na cukrzyce.

Z ta cukrzyca to tez dziwna rzecz bo od miesiaca sie mierze i wyniki sa duzo ponizej normy a ciagle twierdza ze mam cukrzyce bo po obciazeniu wynik mialam lekko podwyzszony. Ale nic, do czego zmierzam.

Bylismy na skanie u polskiej pani ginekolog i ta wizyte bede dlugo wspominac. Nie wiem czy to dlatego ze zaplacilismy za wizyte i wszedzie w prywatnych gabinetach tak jest ale jestem bardzo pozytywnie zaskoczona porownujac poziom lekarzy angielskich i polskiej lekarki.

W gabinecie spedzilismy bita godzine, mialam zmierzona szyjke (4,5 - lekarka powiedziala ze jak w polowie ciazy jest taka to jest super. Jest zamknieta i dluga), ilosc wod jest w porzadku, pokazala nam wszystkie organy Mateuszka, widzialam dziurki od nosa!!!, oczka, pepowine, jego przepone, jak sie klatka piersiowa rusza, WSZYSTKO!!!!

Jestem przeszczesliwa ze tak wszystko sie ladnie uklada. Jedynie co mnie martwi to waga, na 32t6d (z wymiarow termin wychodzi na 3 grudnia) wazyl 2055gram. Lekarka powiedziala ze jest to malo ale mowila ze na tym etapie dzieci moga przybrac tygodniowa 200-300g. Pytala ile ja wazylam (2850g) wiec powiedziala ze moze po mnie bedzie mniejszy.
Najwazniejsze ze jest zdrowy jak ryba )))

A my ciagle na pudelkach, powoli dokopuje sie do ciuchow Mlodego torbe do szpitala dzisiaj bede prac a rzeczy z Polski pewnie w ciagu 2 tygodni dojada. Mam nadzieje ze jednak do konca listopada Mateusz wytrzyma w brzuszku :-)

Wednesday 29 September 2010

Kupiłam nowy wózek!!!!

i fotelik samochodowy oraz osłonki przeciwsłoneczne + zawieszka do samochodu!!!!
Jestem taka zadowolona, że nie mogę się już doczekać przesyłki. Wzięłam dostawę na nowe miejsce żeby nie trzeba było dodatkowych tobołków przewozić.

A to te cuda:





Najbardziej zadowolona jestem z tego, że mam już zakup za sobą i nie muszę marnować czasu na dalsze poszukiwania. Została tylko do zakupienia baza do zamontowania fotelika i pokrowiec przeciwdeszczowy na fotelik. Wczoraj był dobry dzień dla p.Promocji ;-))))))

Klinika diabetologiczna...

Miałam umówioną wizytę w poradni dla cukrzyków. Zostałam zważona, zmierzyli mi ciśnienie, posłuchałam serduszka mojego Skarba i odbyłam krótką pogadankę na temat tego jak się zdrowo odżywiać. Jako, że wcześniej została rozpoznana cukrzyca a raczej jej podejrzenie dostałam glukometr i nakaz kłucia się co drugi dzień, 4 razy w ciągu dnia. Wyniki mam dużo poniżej normy więc dzisiaj lekarka stwierdziła, że zagrożenia cukrzycą nie ma ale mam mimo wszystko do końca ciąży badać poziom cukru.
No cóż, jeszcze Szkraba nie ma "na zewnątrz" a już tyle wyrzeczeń :-))) Ale dla niego zrobię wszystko! Chociaż dla siebie też to robię bo odżywiam się teraz zdrowiej, przybieram na wadze minimalnie więc same dobre strony tego są.

Najważniejsze podsumowanie wizyty jest takie, że nie mam cukrzycy ciążowej i dalej mam się zdrowo odżywiać. Oby tak dalej!!!

Friday 24 September 2010

Duuuużo nowości od ostatniego wpisu....

tak szybko czas leci, że dopiero Marcin uświadomił mi, że ostatnio pisałam na blogu miesiąc temu!
A tyle rzeczy w tym czasie się wydarzyło, że muszę je opisać, żeby nie zapomnieć.

Po pierwsze, najważniejsze, byliśmy na powtórce skanu 4D. Tutaj są efekty GALERIA



Młody przez cały czas skanu próbował wsadzić sobie w lewe oko lewą nogę i rękę :-))) Każdej ciężarówce polecam taki skan bo efekty przerosły nasze oczekiwania. Mimo, że Młody nie chciał się pokazać w całości, warto było go sobie obejrzeć.
Szkoda, że nasz Szkrab nie wiercił się tak jak to robi od kilku dni. Czasami mam wrażenie jakby mi miał brzuch rozsadzić i wyjść się przywitać z rodzicami :-) wariatuńcio mały, i mimo, że czasami potrafi tak kopnąć, że sprawia mi ból, każdy jego ruch sprawia mi niesamowitą radość. Poza tym nie ma lepszego sposobu na okazanie przez niego, że wszystko jest w porządku i że sobie zdrowo rośnie. Na ostatniej wizycie powiedziałam położnej, że wydaje mi się, że Młody jest aż za bardzo aktywny to stwierdziła, że dziecko ruchliwe to dziecko zdrowe i szczęśliwe. A to dla nas jest najważniejsze i z tego się cieszymy!


10 września miałam robione GTT (badanie poziomu cukru), podreptałam grzecznie do szpitala, pokłuli mnie ale wyniki nie były rewelacyjne. Od tego dnia kłuję się sama w domu (dostałam glukometr) co drugi dzień bo diabetolog stwierdziła podejrzenie cukrzycy. Wszystkie wyniki skrzętnie zapisuję i póki co wychodzi, że mam niższy poziom cukru niż nie-ciężarna osoba. Lekarka powiedziała, że mam grzecznie przestrzegać diety i kontrolować cukier do końca ciąży. Jeszcze dwa miesiące zostały. Damy radę!!!


Mój ukochany Mężulek zmienił, po raz kolejny, swój motorek! :-)



Teraz ma silniejszą maszynę i stwierdził, że zostanie przy niej... co najmniej przez kilka najbliższych miesięcy :-)
Najważniejsze, że jeździ mu się wygodnie i bezpiecznie.


Co do naszej przeprowadzki - umowę podpisaliśmy od 1 października, w obecnym mieszkaniu umowa obowiązuje do 4-ego więc mamy 4 dni na przewiezienie wszystkich gratów. We wtorek mamy odebrać klucze do nowego mieszkania i będzie można powoli zwozić rzeczy. Firma przeprowadzkowa jest omówiona na 1-ego więc wszystko powinniśmy zwieźć tego dnia. Pozostałe dni pozostaną na posprzątanie mieszkania. Doczekać się już nie mogę kiedy będziemy mogli spokojnie usiąść w nowym mieszkaniu i cieszyć się, że przynajmniej przeprowadzkę mamy za sobą. Później wcale nie będzie bardziej kolorowo bo będziemy musieli wypakować pudła, poukładać wszystko na swoich miejscach i oczywiście zacząć przygotowywać pokój dla Mateusza.
Będę musiała zapisać się do przychodni, umówić się jak najszybciej z położną i dostać skierowanie do wybranego przeze mnie szpitala. Zobaczymy czy w ogóle dostanę się tam gdzie chciałabym bo zakładając, że potrwa to całe zapisywanie kilka dni zostanie coś koło miesiąca do porodu. Ale cóż, muszę zacisnąć mocno kciuki i wierzyć, że wszystko dobrze się ułoży.


A tak swoją drogą to zostało niewiele ponad 2 miesiące do rozwiązania!!! Jak ten czas leci!

Wednesday 25 August 2010

Tańczy, kopie, wierci się...

praktycznie cały czas Go czuję. Póki kopniaki nie są bolesne, jest to całkiem przyjemne uczucie, że jest w moim brzuszku taki mały człowieczek który "powstał" dzięki naszej miłości, rośnie bezpiecznie i ma się dobrze :-)
Żadna kobieta, która nie była w ciąży (a tym bardziej żaden facet) nie wie jak to jest, z jednej strony dziwne i trudne do wyobrażenia uczucie jak się nad tym głębiej zastanowić a z drugiej strony coś tak niesamowitego, że na każdy znak obecności Dziecka wyczekuje się z wielką niecierpliwością.

Na dzień dzisiejszy jest to jedna z niewielu rzeczy/uczuć które mnie spotkały i są dla mnie tak wyjątkowe.

A nasz Mateuszek fika ile sił ma w nóżkach i rączkach. Obkłada mnie tak, że aż brzuch mi faluje :-) Silna dzidzia :-))

Zaczynają mi puchnąć stopy, coraz bardziej jest to uciążliwe. Dobrze, że robi się już chłodniej to będę mogła schować moje baleronki do pełnych butów ;-))))

W sobotę jedziemy pod namioty, na 3 dni. Doczekać się nie mogę żeby trochę odpocząć na świeżym powietrzu, tym bardziej, że będzie to ostatni wyjazd przed porodem. Trzeba naładować baterie!

Friday 20 August 2010

Fasolek o imieniu Mateusz....

pokazał siusiaka na skanie także już za 3 miesiące powitamy na tym świecie synka.

Za 2 tygodnie mamy powtórkę USG bo Młody jest jeszcze za mało obrośnięty tłuszczem i położna powiedziała, że lepsze zdjęcia wyjdą jeśli pojawimy się w klinice raz jeszcze za kilka tygodni. Wizytę mamy na 5 września, tego dnia Marcin biegnie w bristolskim półmaratonie więc będziemy oboje go dopingować ;-)

A to zdjęcia z sobotniego skanu:




Na początku tak bardzo chciałam córeczkę a już od kilku tygodni przeczuwałam synka i nie wyobrażam sobie innego mieszkańca mojego brzuszka :-) Kopie mnie coraz intensywniej, już nawet można go poczuć na dłoni przyłożonej do brzucha.

Nigdy przed ciążą nie przypuszczałam, że to takie fajne i wyjątkowe uczucie.

Przez ostatnie 2 tygodnie byłam u Marcina w Londynie, dzisiaj jedziemy do Swindon. Jutro i pojutrze przystępuję do egzaminu na prawo jazdy na motocykl do 125cc!!! A co! Zobaczymy czy Mateuszkowi też się sposoba jazda jeszcze w ciepłym brzuszku Mamusi :-))))

Teraz też kopie więc zakładam, że pomysł mu się podoba :-))))

Friday 13 August 2010

Coraz bliżej skanu...

jutro o godzinie 15 zacznie się teatrzyk pt. "Podglądanie Fasolki w jej środowisku naturalnym" :-))) a tak na poważnie to jedziemy na pełny skan 4D z mierzeniem Fasolki, stwierdzeniem jej płci. Dostaniemy płytę z nagranym badaniem i kolorowe zdjęcia. Już się nie mogę doczekać :-)

Mam tylko nadzieję, że nie zrobi nam psikusa jak ostatnio i pokaże co ma między nogami ;-)

Wczoraj pierwszy raz po przyłożeniu dłoni do brzucha zostałam skopana ;-) dzisiaj już cały brzuch mi faluje od kopniaków. Silna dzidzia! :-)

Aaa zapomniałabym dodać, zapisałam się na kurs na prawo jazdy na motor :-))) trzeba iść w ślady męża.
Na początek chce zrobić prawo jazdy na skuter a w przyszłości, jak mi się spodoba, przesiądę się na poważniejszy motor.
Narazie, póki Fasolka jest w brzuszku, pozostanę przy słabszej maszynie.
Za tydzień w niedzielę będę krążyć po ulicach Swindon :-))) miejcie się na baczności! ;-))))

Monday 9 August 2010

Czas pędzi jak szalony...

tak jak i mój Mężulek na motorku :-))) Pojechał godzinę temu do Londynu a ja wyjątkowo spokojnie siedzę i czekam na wieści od niego jak się jedzie. Mieliśmy jechać razem wczoraj, ja samochodem, on na motorze, ale zdecydowaliśmy, że pojedziemy dzisiaj nad ranem. Ale okazało się, że w nocy przy zmienianiu pozycji podczas snu tak mocno bolało mnie w okolicy lewego więzadła, że Marcin zdecydował się wziąć dzień wolny w pracy i pomóc mi rano dokulać się do położnej w przychodni.

W przychodni okazało się, że najbliższą wizytę mogę mieć za...18 dni!!! więc pojechaliśmy do szpitala. Jak wysiadłam z samochodu, ledwo doszłam do wejścia głównego do szpitala. Poczekałam na Marcina, wzięliśmy taki prosty wózek na kółkach i pojechaliśmy na oddział położniczy.



Nie byłam najszczęśliwsza ale ważne, że nie musiałam iść tylko Marcin mnie pchał na wózku.
Z oddziału położniczego skierowali nas na oddział porodowy! Najpierw zostałam zbadana przez położną, sprawdziła mi ciśnienie (112/75), temperaturę, wszystko wyglądało w porządku. Tylko czemu nie mogłam nawet podnieść prawej nogi.

Później przyszedł lekarz, ponaciskał na brzuch i stwierdził, że macica się powiększa i to normalne. Mam brać Paracetamol!!! i tyle. Z zasłyszanych historii spodziewałam się tego bo w Anglii dla wszystkich lekarzy jedyne skuteczne lekarstwo to właśnie paracetamol. Jak będzie znowu tak krytycznie będę brała No-Spę bo taki ból jest naprawdę ciężko wytrzymać. Do tej pory nie brałam żadnych leków ale żeby normalnie funkcjonować będę musiała się wspomagać medykamentami.

Godzina 19:10 a ja już myślę jak będzie tej nocy. Mam poduszkę ciążową którą bardzo dużo kobiet chwali więc mam nadzieję, że pomoże mi przetrwać najgorsze chwile i będę mogła się wygodnie ułożyć w nocy.

Oby do listopada! ;-)

Thursday 5 August 2010

Dobre wieści....

Marcin zdał w weekend egzamin na prawo jazdy na motor. Tego samego dnia pojechaliśmy kupić motor :-)

Tak wygląda jego nowe cacko:



Bardzo jestem z niego dumna bo zrobił dwie części egzaminu (na placu i na mieście) w jeden dzień co było dużym wyzwaniem. Cały dzień się denerwowałam ale opłacało się ;-)
Cieszę się razem z nim! :-*

Co do Fasolki, kopie Mamusie bez przerwy :-)
W tym tygodniu zapisze nas na skan 4D na termin pod koniec miesiąca żebyśmy jeszcze przed przeprowadzką to załatwili.

A przy okazji, dostaliśmy dzisiaj odpowiedź od kobiety która będzie wynajmowała nam mieszkanie, że zgadza się na wynajem. Jestem dzięki temu spokojniejsza bo kilka dni się nie odzywała i martwiłam się czy w ogóle będziemy się tam przenosić czy mam szukać nowego lokum. Na szczęście wszystko wygląda na to, że od początku września będziemy razem mieszkać w Londynie.

Męczyło mnie, i męczy nadal, psychicznie ale i fizycznie to, że mieszkamy oddzielnie. Nie wspominając o kosztach i podwójnych opłatach za wynajem brakuje mi Marcina na codzień, jego obecności, bliskości. Powinnam być przyzwyczajona do takiego mieszkania na odległość bo kilka miesięcy widywaliśmy się tylko w weekendy bo Marcin pracował i mieszkał w Szwajcarii ale nie da się przyzwyczaić do samotności 5 dni w tygodniu. Jeszcze 3-4 tygodnie i się to zmieni. Będziemy mieszkali razem i czekali na naszą ukochaną Fasolinkę :-)

Friday 30 July 2010

Ciężko mi trochę...

bo kilogramy przybywają a masa i tak jest duża, brzucha ciążowego ciągle nie widać, nie wiadomo jakiej płci maluch mieszka w moim brzuchu, czy wszystko z nim w porządku. Ehh mam nadzieję, że to tylko przejściowe i już niedługo będę się cieszyć ciążą. Na forum dziewczyny też się tak czują także pocieszam się tym, że nie jestem sama i takie dołki się zdarzają.
Czekamy na decyzję co do naszej przeprowadzki do Londynu i to też trochę wpływa na to jak się czuję. Chciałabym wiedzieć, że mamy zielone światło i możemy szykować się do przenosin. Nie mogę znaleźć w nowej okolicy dobrego szpitala, najbliższy jest oddalony pół godziny drogi od domu. Nie wiem jak w ogóle wyglądają przenosiny do innego szpitala. Dowiem się dopiero za 3 tygodnie na wizycie kontrolnej. Mało optymistyczny ten wątek ale cóż, tak się czuję.
Na pocieszenie, Marcin zdaje za 4 dni egzamin na prawo jazdy na motor. trzymam kciuki :-*

Friday 16 July 2010

Fasolka, póki co, pozostaje Fasolką...

Bylismy w poniedzialek na drugim, a zarazem ostatnim darmowym, skanie. Z niecierpliwoscia wyczekiwalam 12ego lipca bo na polowkowym skanie rodzice dowiaduja sie o plci swojego Malenstwa.

Cala wizyta trwala ponad pol godziny bo polozna nie mogla dokladnie zmierzyc serca Fasolki. Musielismy wyjsc i biegalam po schodach zeby tylko ja ruszyc. Wrocilismy do gabinetu, ale Fasola ulozenia nie zmienila. Kilka razy musialam zmienic pozycje, przewracalam sie na boki i pomoglo, w tym sensie, ze serduszko zostalo zbadane.

No ale najwazniejszego, na co mialam nadzieje, nie udalo nam sie podejrzec. Polozna stwierdzila, ze Fasolinka ma nogi skrzyzowane i nie widzi czy jej cos zwisa czy wrecz przeciwnie :-)

Postanowilismy, ze jedynym sposobem dowiedzienia sie czy w brzuszku siedzi Maja czy Mateuszek bedzie wybranie sie na prywatne USG. Ale takie robia dopiero po 26 tygodniu wiec znowu kilka tygodni oczekiwan przed nami.

Najwazniejsze jest to, ze Fasolka jest zdrowa, na dzien 12 lipca wazyla 299 gramy. Polozna powiedziala ze z wymiarow wynika ze jestesmy w 19t4dc a nie w 20t1dc jak to wynika z okresu ale zobaczymy co powiedza na kolejnym skanie. Moze byc ze z listopadowki zmienie sie na grudniowke, kto wie ;-)))

A tu, wedlug mnie, najlepszy filmik ze skanu http://www.youtube.com/watch?v=JDVoxDaptUc

Wednesday 30 June 2010

Duszno ufff

Pogoda mnie dobija. Jest jakies 25-27 stopni i nie ma czym oddychac. Leze w sypialni gdzie jest najchlodniej, przy otwartym oknie i jakos wytrzymuje. W nocy tez nie jest najlepiej. Rano wstaje z zapchanym nosem :-/

Dzisiaj zrobilam drugie podejscie do witamin Falvit Mama. Po 5 minutach od wziecia tabletki musialam pedzic do lazienki i wymiotowalam :-((( przypomnialam sobie jak to bylo do 3. miesiaca gdy mialam tak codziennie, z tym ze nie wymiotowalam a "tylko" dzwigalo mnie tak mocno ze az lzy mi lecialy. Jak dobrze ze to minelo bo byl to jeden z niewielu uciazliwych elementow ciazy.
Biedna Fasolka tak strasznie fikala jak wymiotowalam bo wszystkie wnetrznosci podchodzily mi do gardla i widac nie czula sie komfortowo. Juz nie bede brala tych tabletek i mam nadzieje ze nic innego Jej juz nie zaszkodzi.

Thursday 24 June 2010

Serducho jak dzwon :-)

Fajnie dzien sie zaczal. Ogladalam jakis program o porodzie i ciazy i pomyslalam ze moze poslucham mojej Fasolinki. I pierwszy raz odrazu po przylozeniu detektora do brzucha uslyszalam serduszko. Bilo jak dzwon, pierwszy raz tak wyraznie. Tak sie ciesze i Fasolka chyba tez bo wariuje w swoim malutkim domku od rana :-)

Oby caly dzien byl taki sympatyczny.

Tuesday 22 June 2010

Dzisiejszy dzień zaczął się dość chaotycznie. Okazało się, że Marcinowi zepsuł się laptop. Na szczęście Apple w swoich sklepach zatrudnia ludzi do pomocy właśnie w takich przypadkach, zapisałam go na 12:00, zobaczymy co mu powiedzą. Po cichu liczę na to, że nie naprawią mu tego od ręki bo to znaczyłoby że przyjedzie na wieczór i noc do domu żeby wziąć mojego laptopa i swoje rzeczy na nim poinstalować:-))))

Gotować nie muszę, obiad mam z wczoraj. Zresztą, dla mnie samej nawet nie chce mi się nic szczególnego gotować. Dlatego tak się cieszę zawsze z weekendu jak Marcin przyjeżdża to mogę się kulinarnie wyszaleć bo jest dla kogo gotować ;-)

Od wczoraj mam taki twardy brzuch, marudziłam, że nic nie rośnie a jak porównałam zdjęcia sprzed tygodnia i np dzisiejsze to widać dużą różnicę. Przede wszystkim zaczyna brzuszek też rosnąć na górze bo do tej pory to mi rosła tylko oponka i mało co było widać. Teraz w końcu z tłuszczowego brzucha robi się ciążowy ;-)))

Aaaa i w niedzielę, podczas kolacji z okazji Dnia Ojca (w UK jest 20 czerwca) pierwszy raz dostałam delikatnego kopniaczka :-) Później raz jeszcze tego samego dnia Fasolka mnie kopnęła. Dość wcześnie ale jak pomyślę, że pierwszy raz ją poczułam w 14. tygodniu to jakoś te leciutkie kopniaczki mnie nie dziwią. Niezapomniane uczucie :-)

W niedzielę przejechaliśmy razem, ja w samochodzie jako pilot, Marcin za mną na motorze, trasę Swindon-Londyn po drogach innych niż autostrady. Marcina prawo jazdy zezwala na jazdę tylko takimi drogami więc przejechaliśmy trasę razem. Odcinek ma jakieś 80 mil, jest do przejechania ale dla motocyklisty jest szczególnie męczący. Hałas przez 4 godziny daję się we znaki. Po przejechaniu całej trasy Marcin mówił, że czuł się jak po dyskotece, tak zatkane uszy miał.
Najważniejsze, że dobrze sobie radzi, teraz codziennie do pracy dojeżdża a ja się martwię. Ale, tak jak mu wczoraj mówiłam, kim bym była gdybym się nie martwiła ;-)))))))

Miłego dnia wszystkim życzę :-)

Tuesday 15 June 2010

17. tydzień....

Na gazetowym forum wiele dziewczyn martwi się, że nie czuje jeszcze ruchów swoich dzidzi. U mnie ciężko powiedzieć jak to jest. Od trzech tygodni czuję motyle w brzuchu. W książce którą dostałam od położnej opisane są takie ruchy ale niby można je zacząć odczuwać od 16. tygodnia a ja je czuję od 14. Nie wiem czy to faktycznie Fasolka ale jeśli to On/Ona to jest bardzo ruchliwa :-)

Dzisiaj miałam spotkanie z położną i pierwszy raz na profesjonalnym sprzęcie usłyszałam Fasolkę :-)
Przyszły też wyniki badań i wszystko jest w najlepszym porządku. Pisałam miesiąc temu, po pierwszym skanie, że nie dostałam wyników NT a dzisiaj dowiedziałam się, że wtedy, 12t4dc NT=1.2. Wynik jest bardzo dobry więc jest kolejny powód do radości. Poza tym ciekawe skąd ten pomiar jeśli położna nic nie mierzyła podczas skanu. Zresztą, co by nie było, cieszę się, że wszystko rozwija się prawidłowo :-)

Zadzwoniłam zaraz do Marcina podzielić się dobrymi wiadomościami żeby i On czuł się nieodłączną częścią ciąży :-) W końcu bez niego nie byłoby Fasolki :-))) Cmooookkk

Weekend spędziliśmy owocnie. Byliśmy w Birmingham na konferencji związanej z programowaniem na mac'a. Marcin nawet był jednym z wykładowców. Poszło mu świetnie :-)

W niedziele miał test na prawo jazdy na motocykl, zdał go i wczoraj kupiliśmy motor :-)
Oto jego furka

Teraz każdy z domowników ma swój pojazd. Ja Civika, Fasolka wózek a Marcin motor ;-))))

Bardzo jestem z niego dumna!

Ddzisiejszy wątek może wydawać się trochę przesłodzony ale Marcin zasługuję na to i chciałam ten wpis choć w części Mu poświęcić m.in. dlatego, że kilka dni temu obchodziliśmy 3. rocznicę ślubu. Wszystkiego najlepszego dla nas obojga. A raczej trojga! :-)))

Monday 7 June 2010

Najprzyjemniejszy dźwięk dla rodziców...

W weekend Marcin był w domu i próbowaliśmy posłuchać serduszka Fasolki. Od piątkowego wieczoru próbowałam ale nie udało się. W sobotę 3 razy szukałam Maleństwa ale też bez skutku. Dopiero w niedzielę udało mi się zlokalizować serduszko i nawet, z Marcin pomocą, nagraliśmy kilka sekund :-)

fasolka-20100606-glosne.wav

Radość niesamowita, pierwszy raz usłyszeliśmy serduszko Fasolki razem i dodatkowo udało nam się to nagrać. Jestem prze szczęśliwa. Zaraz wysłaliśmy plik do Babci żeby mogła Wnuczątko też posłuchać :-)

Friday 4 June 2010

Słyszałam naszą Fasolinkę :-))

Przyszła dziś pocztą długo wyczekiwana przesyłka: detektor tętna płodu. Nie mogłam się doczekać kiedy otworzę paczkę i sprawdzę w praktyce jak to urządzenie działa. I powiem tyle: działa!!! Słyszałam bicie serduszka Fasolki, pierwszy raz od 15tu tygodni. Wrażenie niezapomniane :-)
Podczas wizyty położna nie mogła zlokalizować serduszka, a mnie się to udało. Cieszę się przeogromnie i mam nadzieję, że mój Mężuś będzie się wieczorem równie cieszył jak posłucha Fasolki :-)
Poza tym nabawiłam się tak mocnego bólu pleców (dolnej części) że ledwo się ruszam. Nie wiem czy spowodowane jest to tym, że coraz większą wagę noszę "na sobie" czy tym, że okno miałam otwarte całą noc. Temperatura w nocy wynosiła jakieś 13 stopni dlatego zastanawiam się czy to może być przyczyną tego bólu.

Thursday 27 May 2010

Dużo się wydarzyło od ostatniego wpisu....

Przede wszystkim widzieliśmy naszą Fasolkę :-) Jej serduszko, nóżki, rączki, kręgosłup. Zawiedziona jestem samym badaniem bo miałam mieć wykonany pomiar NT a poza długością (6,2cm) nic nie zostało pomierzone.
Może tak miało być, miałam tą sprawę prostować ale stwierdziłam, że dam sobie spokój bo tylko na denerwowaniu by się skończyło a nie jest to wskazane dla Fasolki. Widzieliśmy Jej/Jego serduszko i to jest dla nas najważniejsze.

Kupiliśmy też wózek, używany, za 1/5 wartości. Wózek jest w kolorze stalowo-pistacjowym, będzie pasował zarówno dla dziewczynki jak i chłopca. W zestawie jest głęboka gondola którą zmienia się w spacerówkę, foteliik samochodowy, pokrowiec przeciwdeszczowy, parasolka i torba. Wózek ma bardzo duży kosz na zakupy który można odpiąć i w razie potrzeby wyprać.
Mam nadzieję, że będzie nam służył jak najdłużej.

Tuesday 18 May 2010

I po wizycie....

Wczoraj odwiedziła mnie w domu położna. Było to drugie spotkanie z położną (pierwsze w przychodni). Zrobiła ze mną pełny wywiad, wypełniłyśmy masę papierów. Byłam na dzisiaj umówiona w przychodni na pobranie krwi ale położna wzięła krew do badania u mnie w domu, żeby zaoszczędzić mi wędrówek.

Dostałam też skierowanie, razem z pojemniczkiem, na badanie moczu. W czwartek, w drodze do szpitala zawiozę próbkę na badanie do przychodni. Probowałyśmy posłuchać serduszka Fasolki ale nie chciała się "ujawnić" ;-) Położna miała ze sobą takie przenośne urządzenie do słuchania bicia serduszka ale tym razem się nie udało. Mam nadzieję, że w czwartek będziemy mieli więcej szczęścia i na USG nasza Fasolka da się osłuchać i obejrzeć z każdej strony :-)))

Marcin przyjeżdża z Londynu specjalnie żeby zobaczyć Fasolkę dlatego bardzo się cieszę, że w tak ważnym momencie będziemy razem. Uzbroję się w zapas chusteczek, tak na wszelki wypadek ;-)))

Monday 17 May 2010

Wizyta położnej

dzisiaj mamy wizytę domową położnej która prowadzi moją ciążę. Trochę się denerwuję ale tłumaczę sobie, że to normalne ;-) Mam nadzieję, że w końcu wyznaczy mi termin pierwszego USG bo to już 13.tc. Napiszę jak było po samej wizycie.

Wednesday 12 May 2010

Jutro jadę odebrać używany stolik do przewijania. Zapłacę za niego £5.50, zamiast £79.99 za nowy. Takiej promocji ciężko było się oprzeć :-) Sprobujemy zamontować kółka do tego stolika żeby łatwiej go przesuwać. Ale to zostawiam mojemu ukochanemu Mężowi ;-)

Byłam dzisiaj w sklepie Mothercare i jestem pod ogromnym wrażeniem asortymentu. Oczywiście o cenach nie mówię, ale od czego ma się eBay'a ;-))

Coraz bardziej przeraża mnie wizja siebie jako turlającej się kulki :-/ Fasolka jest ciągle głodna, jak nie zjem to mam mdłości. Cóż ja biedna mogę zrobić. Zadziwiające jest jednak to, że jem kiedy jestem głodna, czyli dość często a waga pozostaje bez zmian. Oby jak najmniej przybyło.

Jutro jest szczególny dla nas dzień, jak co miesiąc zresztą. Obchodzimy kolejny wspólny miesiąc, 109-ty, czyli 9 lat i 1 miesiąc :-)
Wszystkiego Najlepszego Skarbie!!!

Tuesday 11 May 2010

Ciężkie dni nastały...

niby 3. miesiąc się kończy i mdłości powinny ustać a mnie dopiero wszystko się rozkręca. Z tym, że nie rano a pod wieczór. Wszystko podchodzi mi pod same gardło aż łzy mi lecą :-( Mam tylko nadzieję, że faktycznie w drugim trymestrze to minie bo mało komfortowo się czuję.

Do tego wszystkiego złapała mnie taka depresja z powodu samotności. Mąż pracuje w Londynie, w domu jest tylko w weekendy i tak mi smutno. Telefony czy gadu to jednak nie to samo.
Wszystko sie nazbierało i z tej bezsilności uroniłam łezkę czy dwie. Ale cóż, wmawiam sobie jak tantrę, że muszę być silna, że Marcin pracuje w taki sposób żeby zapewnić nam bezpieczeństwo finansowe, żeby było nam dobrze. Ale...z jednej strony jest ta myśl, a z drugiej niekiedy emocje biorą górę i zdarza się, że sobie pochlipię.

Kupiliśmy kołyskę dla naszej Fasolki. Taką małą, na pierwsze 6-7 miesięcy. Jest dość płytka także nie będę musiała nadmiernie się gimnastykować z wyciągnięciem/włożeniem Fasolki do kołyski.
Teraz jestem na etapie szukania wózka, tzn. spacerówki, głębokiego wózka i fotelika samochodowego w jednym. Wpadł mi jeden taki zestaw w oko ale poluję na dobrą okazję także zakup mogę uskutecznić w każdej chwili :-)

W weekend odbyliśmy pogadankę na temat imion. Maja póki co zostaje bez zmian ale z Kajetana przeszliśmy na Mateusza. Marcinowi to imię jest obojętne i im ja dłużej o tym myślę to sama nie jestem przekonana czy napewno będzie ono dobre dla naszego syna.
Chyba jeszcze tą kwestię pozostawimy otwartą i nad męskim imieniem będę główkować.

Wieczór się zbliża i mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej.

Friday 7 May 2010

11. tydzień dobiega końca...

jutro zaczynam 12tc. Fasolka się rozwija ale póki nie mam USG mogę ją tylko "zobaczyć" przez powiększające się jej mieszkanko :-)))
Chociaż zastanawiam się czy to Fasolka tak rośnie czy może mój wzmożony apetyt ma wpływ na rosnący brzuszek.
Pewnie jedno i drugie ale póki co waga pozostaje bez zmian.

Jako że w UK poniedziałek był dniem wolnym od pracy pojechaliśmy w sobotę na przedłużony weekend do Woolacombe (http://tnij.org/grxe). Razem z nami wybrali się znajomi którzy specjalnie z Polski przyjechali właśnie na ten camping. Świetne miejsce, morza szum, piękna zieleń, rejs statkiem. Tak można podsumować ten wyjazd.

Cieszę się, że zaczerpnęliśmy trochę świeżego powietrza. Kolejny wyjazd: ostatni weekend maja. Mam nadzieję, że zdrowie dopisze i pojedziemy do Lake District.

Monday 26 April 2010

Weekend mogę zaliczyć do udanych. Spędziliśmy go razem, odpoczywając, w sobotę grillując ze znajomymi. Z samopoczuciem było różnie ale i tak lepiej niż kilka dni temu gdy wieczorem wszystko mi podchodziło do gardła :-(

Zastanawiałam się czy nie było to powodem wzięcia witamin (Falvit Mama) przed snem, późno wieczorem. Od tego czas biorę tabletki po obiedzie i póki co nieprzyjemna sytuacja się nie powtórzyła.

Wczoraj zauważyłam, że faktycznie brzuszek zaczyna rosnąć mimo, że kilogramy spadają. Od początku ciąży schudłam 2 kilogramy. Czytałam, że to normalne na początku ciąży, później sobie to odbiję ;-))

Miałam też taki okres, że w ogóle jeść mi się nie chciało, zmuszałam się do jedzenia. Ale z dnia na dzień mam wrażenie, że wszystko się zmienia o 180st. Teraz ciągle czuję się głodna. Kontroluję się i staram się nie jeść za dużo. Problem tylko w tym, że jak chce mi się jeść, mimo, że od poprzedniego posiłku minęły np.2 godziny, to jest mi tak niedobrze, że muszę coś zjeść.

Ehhh ciężko dogodzić kobiecie w ciąży ;-))


Friday 23 April 2010

Pierwsza notka


Po kilku tygodniach namawiania przez mojego Męża, postanowiłam założyć blog.

Będzie on o naszych odczuciach związanych z ciążą, obawach, radościach, smutkach, o wszystkim tym, co nas trapi i cieszy w związku z naszą Fasolką.