praktycznie cały czas Go czuję. Póki kopniaki nie są bolesne, jest to całkiem przyjemne uczucie, że jest w moim brzuszku taki mały człowieczek który "powstał" dzięki naszej miłości, rośnie bezpiecznie i ma się dobrze :-)
Żadna kobieta, która nie była w ciąży (a tym bardziej żaden facet) nie wie jak to jest, z jednej strony dziwne i trudne do wyobrażenia uczucie jak się nad tym głębiej zastanowić a z drugiej strony coś tak niesamowitego, że na każdy znak obecności Dziecka wyczekuje się z wielką niecierpliwością.
Na dzień dzisiejszy jest to jedna z niewielu rzeczy/uczuć które mnie spotkały i są dla mnie tak wyjątkowe.
A nasz Mateuszek fika ile sił ma w nóżkach i rączkach. Obkłada mnie tak, że aż brzuch mi faluje :-) Silna dzidzia :-))
Zaczynają mi puchnąć stopy, coraz bardziej jest to uciążliwe. Dobrze, że robi się już chłodniej to będę mogła schować moje baleronki do pełnych butów ;-))))
W sobotę jedziemy pod namioty, na 3 dni. Doczekać się nie mogę żeby trochę odpocząć na świeżym powietrzu, tym bardziej, że będzie to ostatni wyjazd przed porodem. Trzeba naładować baterie!
Wednesday 25 August 2010
Friday 20 August 2010
Fasolek o imieniu Mateusz....
pokazał siusiaka na skanie także już za 3 miesiące powitamy na tym świecie synka.
Za 2 tygodnie mamy powtórkę USG bo Młody jest jeszcze za mało obrośnięty tłuszczem i położna powiedziała, że lepsze zdjęcia wyjdą jeśli pojawimy się w klinice raz jeszcze za kilka tygodni. Wizytę mamy na 5 września, tego dnia Marcin biegnie w bristolskim półmaratonie więc będziemy oboje go dopingować ;-)
A to zdjęcia z sobotniego skanu:
Na początku tak bardzo chciałam córeczkę a już od kilku tygodni przeczuwałam synka i nie wyobrażam sobie innego mieszkańca mojego brzuszka :-) Kopie mnie coraz intensywniej, już nawet można go poczuć na dłoni przyłożonej do brzucha.
Nigdy przed ciążą nie przypuszczałam, że to takie fajne i wyjątkowe uczucie.
Przez ostatnie 2 tygodnie byłam u Marcina w Londynie, dzisiaj jedziemy do Swindon. Jutro i pojutrze przystępuję do egzaminu na prawo jazdy na motocykl do 125cc!!! A co! Zobaczymy czy Mateuszkowi też się sposoba jazda jeszcze w ciepłym brzuszku Mamusi :-))))
Teraz też kopie więc zakładam, że pomysł mu się podoba :-))))
Za 2 tygodnie mamy powtórkę USG bo Młody jest jeszcze za mało obrośnięty tłuszczem i położna powiedziała, że lepsze zdjęcia wyjdą jeśli pojawimy się w klinice raz jeszcze za kilka tygodni. Wizytę mamy na 5 września, tego dnia Marcin biegnie w bristolskim półmaratonie więc będziemy oboje go dopingować ;-)
A to zdjęcia z sobotniego skanu:
Na początku tak bardzo chciałam córeczkę a już od kilku tygodni przeczuwałam synka i nie wyobrażam sobie innego mieszkańca mojego brzuszka :-) Kopie mnie coraz intensywniej, już nawet można go poczuć na dłoni przyłożonej do brzucha.
Nigdy przed ciążą nie przypuszczałam, że to takie fajne i wyjątkowe uczucie.
Przez ostatnie 2 tygodnie byłam u Marcina w Londynie, dzisiaj jedziemy do Swindon. Jutro i pojutrze przystępuję do egzaminu na prawo jazdy na motocykl do 125cc!!! A co! Zobaczymy czy Mateuszkowi też się sposoba jazda jeszcze w ciepłym brzuszku Mamusi :-))))
Teraz też kopie więc zakładam, że pomysł mu się podoba :-))))
Friday 13 August 2010
Coraz bliżej skanu...
jutro o godzinie 15 zacznie się teatrzyk pt. "Podglądanie Fasolki w jej środowisku naturalnym" :-))) a tak na poważnie to jedziemy na pełny skan 4D z mierzeniem Fasolki, stwierdzeniem jej płci. Dostaniemy płytę z nagranym badaniem i kolorowe zdjęcia. Już się nie mogę doczekać :-)
Mam tylko nadzieję, że nie zrobi nam psikusa jak ostatnio i pokaże co ma między nogami ;-)
Wczoraj pierwszy raz po przyłożeniu dłoni do brzucha zostałam skopana ;-) dzisiaj już cały brzuch mi faluje od kopniaków. Silna dzidzia! :-)
Aaa zapomniałabym dodać, zapisałam się na kurs na prawo jazdy na motor :-))) trzeba iść w ślady męża.
Na początek chce zrobić prawo jazdy na skuter a w przyszłości, jak mi się spodoba, przesiądę się na poważniejszy motor.
Narazie, póki Fasolka jest w brzuszku, pozostanę przy słabszej maszynie.
Za tydzień w niedzielę będę krążyć po ulicach Swindon :-))) miejcie się na baczności! ;-))))
Mam tylko nadzieję, że nie zrobi nam psikusa jak ostatnio i pokaże co ma między nogami ;-)
Wczoraj pierwszy raz po przyłożeniu dłoni do brzucha zostałam skopana ;-) dzisiaj już cały brzuch mi faluje od kopniaków. Silna dzidzia! :-)
Aaa zapomniałabym dodać, zapisałam się na kurs na prawo jazdy na motor :-))) trzeba iść w ślady męża.
Na początek chce zrobić prawo jazdy na skuter a w przyszłości, jak mi się spodoba, przesiądę się na poważniejszy motor.
Narazie, póki Fasolka jest w brzuszku, pozostanę przy słabszej maszynie.
Za tydzień w niedzielę będę krążyć po ulicach Swindon :-))) miejcie się na baczności! ;-))))
Monday 9 August 2010
Czas pędzi jak szalony...
tak jak i mój Mężulek na motorku :-))) Pojechał godzinę temu do Londynu a ja wyjątkowo spokojnie siedzę i czekam na wieści od niego jak się jedzie. Mieliśmy jechać razem wczoraj, ja samochodem, on na motorze, ale zdecydowaliśmy, że pojedziemy dzisiaj nad ranem. Ale okazało się, że w nocy przy zmienianiu pozycji podczas snu tak mocno bolało mnie w okolicy lewego więzadła, że Marcin zdecydował się wziąć dzień wolny w pracy i pomóc mi rano dokulać się do położnej w przychodni.
W przychodni okazało się, że najbliższą wizytę mogę mieć za...18 dni!!! więc pojechaliśmy do szpitala. Jak wysiadłam z samochodu, ledwo doszłam do wejścia głównego do szpitala. Poczekałam na Marcina, wzięliśmy taki prosty wózek na kółkach i pojechaliśmy na oddział położniczy.
Nie byłam najszczęśliwsza ale ważne, że nie musiałam iść tylko Marcin mnie pchał na wózku.
Z oddziału położniczego skierowali nas na oddział porodowy! Najpierw zostałam zbadana przez położną, sprawdziła mi ciśnienie (112/75), temperaturę, wszystko wyglądało w porządku. Tylko czemu nie mogłam nawet podnieść prawej nogi.
Później przyszedł lekarz, ponaciskał na brzuch i stwierdził, że macica się powiększa i to normalne. Mam brać Paracetamol!!! i tyle. Z zasłyszanych historii spodziewałam się tego bo w Anglii dla wszystkich lekarzy jedyne skuteczne lekarstwo to właśnie paracetamol. Jak będzie znowu tak krytycznie będę brała No-Spę bo taki ból jest naprawdę ciężko wytrzymać. Do tej pory nie brałam żadnych leków ale żeby normalnie funkcjonować będę musiała się wspomagać medykamentami.
Godzina 19:10 a ja już myślę jak będzie tej nocy. Mam poduszkę ciążową którą bardzo dużo kobiet chwali więc mam nadzieję, że pomoże mi przetrwać najgorsze chwile i będę mogła się wygodnie ułożyć w nocy.
Oby do listopada! ;-)
W przychodni okazało się, że najbliższą wizytę mogę mieć za...18 dni!!! więc pojechaliśmy do szpitala. Jak wysiadłam z samochodu, ledwo doszłam do wejścia głównego do szpitala. Poczekałam na Marcina, wzięliśmy taki prosty wózek na kółkach i pojechaliśmy na oddział położniczy.
Nie byłam najszczęśliwsza ale ważne, że nie musiałam iść tylko Marcin mnie pchał na wózku.
Z oddziału położniczego skierowali nas na oddział porodowy! Najpierw zostałam zbadana przez położną, sprawdziła mi ciśnienie (112/75), temperaturę, wszystko wyglądało w porządku. Tylko czemu nie mogłam nawet podnieść prawej nogi.
Później przyszedł lekarz, ponaciskał na brzuch i stwierdził, że macica się powiększa i to normalne. Mam brać Paracetamol!!! i tyle. Z zasłyszanych historii spodziewałam się tego bo w Anglii dla wszystkich lekarzy jedyne skuteczne lekarstwo to właśnie paracetamol. Jak będzie znowu tak krytycznie będę brała No-Spę bo taki ból jest naprawdę ciężko wytrzymać. Do tej pory nie brałam żadnych leków ale żeby normalnie funkcjonować będę musiała się wspomagać medykamentami.
Godzina 19:10 a ja już myślę jak będzie tej nocy. Mam poduszkę ciążową którą bardzo dużo kobiet chwali więc mam nadzieję, że pomoże mi przetrwać najgorsze chwile i będę mogła się wygodnie ułożyć w nocy.
Oby do listopada! ;-)
Thursday 5 August 2010
Dobre wieści....
Marcin zdał w weekend egzamin na prawo jazdy na motor. Tego samego dnia pojechaliśmy kupić motor :-)
Tak wygląda jego nowe cacko:
Bardzo jestem z niego dumna bo zrobił dwie części egzaminu (na placu i na mieście) w jeden dzień co było dużym wyzwaniem. Cały dzień się denerwowałam ale opłacało się ;-)
Cieszę się razem z nim! :-*
Co do Fasolki, kopie Mamusie bez przerwy :-)
W tym tygodniu zapisze nas na skan 4D na termin pod koniec miesiąca żebyśmy jeszcze przed przeprowadzką to załatwili.
A przy okazji, dostaliśmy dzisiaj odpowiedź od kobiety która będzie wynajmowała nam mieszkanie, że zgadza się na wynajem. Jestem dzięki temu spokojniejsza bo kilka dni się nie odzywała i martwiłam się czy w ogóle będziemy się tam przenosić czy mam szukać nowego lokum. Na szczęście wszystko wygląda na to, że od początku września będziemy razem mieszkać w Londynie.
Męczyło mnie, i męczy nadal, psychicznie ale i fizycznie to, że mieszkamy oddzielnie. Nie wspominając o kosztach i podwójnych opłatach za wynajem brakuje mi Marcina na codzień, jego obecności, bliskości. Powinnam być przyzwyczajona do takiego mieszkania na odległość bo kilka miesięcy widywaliśmy się tylko w weekendy bo Marcin pracował i mieszkał w Szwajcarii ale nie da się przyzwyczaić do samotności 5 dni w tygodniu. Jeszcze 3-4 tygodnie i się to zmieni. Będziemy mieszkali razem i czekali na naszą ukochaną Fasolinkę :-)
Tak wygląda jego nowe cacko:
Bardzo jestem z niego dumna bo zrobił dwie części egzaminu (na placu i na mieście) w jeden dzień co było dużym wyzwaniem. Cały dzień się denerwowałam ale opłacało się ;-)
Cieszę się razem z nim! :-*
Co do Fasolki, kopie Mamusie bez przerwy :-)
W tym tygodniu zapisze nas na skan 4D na termin pod koniec miesiąca żebyśmy jeszcze przed przeprowadzką to załatwili.
A przy okazji, dostaliśmy dzisiaj odpowiedź od kobiety która będzie wynajmowała nam mieszkanie, że zgadza się na wynajem. Jestem dzięki temu spokojniejsza bo kilka dni się nie odzywała i martwiłam się czy w ogóle będziemy się tam przenosić czy mam szukać nowego lokum. Na szczęście wszystko wygląda na to, że od początku września będziemy razem mieszkać w Londynie.
Męczyło mnie, i męczy nadal, psychicznie ale i fizycznie to, że mieszkamy oddzielnie. Nie wspominając o kosztach i podwójnych opłatach za wynajem brakuje mi Marcina na codzień, jego obecności, bliskości. Powinnam być przyzwyczajona do takiego mieszkania na odległość bo kilka miesięcy widywaliśmy się tylko w weekendy bo Marcin pracował i mieszkał w Szwajcarii ale nie da się przyzwyczaić do samotności 5 dni w tygodniu. Jeszcze 3-4 tygodnie i się to zmieni. Będziemy mieszkali razem i czekali na naszą ukochaną Fasolinkę :-)
Subscribe to:
Posts (Atom)