Suwaczek z babyboom.pl

Friday 17 December 2010

Nasz Szkrab ma już 7 dni :-)

to już tydzień od narodzin naszego Synka, ochłonęłam i mam chwilę żeby napisać o tym ważnym dla nas dniu.

Miałam umówione wywołanie porodu na czwartek na 8 rano. Po pierwszej dawce żelu (hormon na wywołanie skurczy) nic się nie działo. Po 6 godzinach kolejna dawka i chwilę po aplikacji (strasznie nieprzyjemnej) skurcze się zaczęły. Odrazu mnie łapnęły takie co 3 minuty. Cieszylam się bo sądziłam ze jeszcze trochę się pomęczę (zgodnie z regułą 1 cm co godzinę). Trochę mnie opuściła nadzieja po kolejnych 15 godzinach skurczy. Regularnych, cholernie bolących. Po 15 godzinach gdy wyłam o Epidural i ciagle go nie dostawałam z powodu przeładowania na poródowce (ja ciagle na patalogii byłam), zbadali mnie i okazało się ze mam ciągle 3cm rozwarcie!!!!!!!!!
Wierzcie mi ze dawno tyle łez nie wylałam co wtedy. W międzyczasie była kąpiel w wannie żeby ukoić ból, wdychanie gazu rozweselającego i 2 dawki petydyny.

Po kolejnych 6 godzinach (w sumie 21 godzin skurczy) udało mi się dostać w piątkowy poranek na porodówkę. Najpierw dostałam petydynę a gdy to nie zadziałało, dostałam upragniony epidural.
Wszystko byłoby super gdyby nie to że, faktycznie nic mnie nie bolało, ale to pewnie że skurcze zanikły całkowicie. Ciągle byłam podpięta pod KTG także widzieli jak serce Młodego bije. Koło 19tej w piątek, 35 godzin po przybyciu na oddział, mimo epiduralu bardzo mocno odczuwalam ból po prawej stronie brzucha. Nie były to skurcze bo bolało bez przerwy, ciągle tak samo. W tym czasie puls Młodego gwałtownie spadł i wzięli mnie w tempie ekspresowym na salę operacyjna. Najpierw chcieli użyć spróżnociągu żeby wyciągnąć Synka ale miałam za mało rozwarcia i skończyło się na cesarskim cięciu. Dobrze, że miałam wcześniej podany epidural bo dostałam tylko doładowanie i nie musiałam czekać aż znieczulenie zacznie działać.
Podczas operacji dość wyraźnie czułam cięcie i jak wyciągali Młodego. Najboleśniejszą częścią było samo zszywanie. Najważniejsze, że Mateusz jest zdrowy, dostał 9/10/10 puntków Apgar także wszystkie odruchy od chwili narodzenia były prawidłowe.

To pierwszy mój poród i takie traumatyczne przeżycia :-((
Boli mnie cięcie, dobrze ze Marcin jest koło mnie bo boje się trochę dziecka. Mam nadzieję, że mi przejdzie jak dojdę do siebie bo póki co nie jest za wesoło.
Marcin bardzo dużo mi pomógł mimo, że jak sam mówił serce mu pękało jak widział mój ból a nie mógł nic zrobić. Sama Jego obecność działała choć odrobinę kojąco bo wiedziałam, że jest przy mnie i wspiera mnie na każdym kroku. Jeszcze raz dziękuję Kochanie :-*****

Ten wpis zrobiłam jak byliśmy jeszcze w szpitalu, dzień po porodzie. Jak widać byłam przygnębiona, bałam się wziąć Mateusza na ręcę, Marcin nie wiedział co zrobić żeby mnie "oswoić" z sytuacją. Tatuś się dość szybko odnalazł, zresztą musiał wziąć sprawy w swoje ręce bo ja nawet nie chciałam przewinąć Młodego.
Drugiego dnia już było dużo lepiej, pierwszy raz przebrałam Synka, z karmieniem ciągle miałam kłopoty ale pierwsze dni zawsze są ciężkie. Dumna byłam z siebie, że robię takie postepy i może to dało mi siły napędowej żeby się nie poddawać i robić dla Niego wszystko to co powinna świeżo upieczona Mama.

Ze szpitala wyszliśmy w niedzielę wieczorem. Z jednej strony cieszyłam się że wracamy do domu a z drugiej ogarniał mnie ogromny strach przed tym jak będą wyglądały kolejne dni bez pomocy położnych czy innych doświadczonych ludzi.
Okazało się, że wzajemnie się uzupełniamy, Marcin wziął kilka dni wolnego w pracy, pomaga mi we wszystkich czynnościach. Pracuje nocami więc pilnuje Szkraba a ja normalnie mogę się wyspać. Wstaję tylko na karmienie także snu mam pod dostatkiem.

Tak płynie nam czas na wzajemnym poznawaniu się. Cieszymy się każdą chwilą z naszym Synkiem i ciągle wszystko związane z dzieckiem jest dla nas takie nowe i niesamowite, że niekiedy zastanawiamy się czy to jest prawda, że mamy już naszego Szkraba na zewnątrz :-)

Galeria do zdjęć Mateuszka: KLIKNIJ


Faktycznie prawdą jest, że pojawienie się dziecka zmienia wiele. Pewnie to zabrzmi dość oklepanie ale nie wyobrażam sobie życia bez tej naszej małej Iskiereczki która dała nam tyle światła. Kocham nad życie moich obu chłopaków :-)

Wednesday 8 December 2010

JUTRO RODZIMY!!!!!.....

Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręcę i zadzwoniłam najpierw do przychodni żeby chociaż spróbować umówić się z położną. Tydzień temu, gdy próbowałam się zapisać na wizytę powiedzieli, że przez najbliższe 3 tygodnie nie ma miejsc i dopiero wtedy mogą mnie zapisać. Nieważne, że już wtedy byłam 5 dni po terminie. Czekaj sobie kolejne 3 tygodnie!!!

Dzisiaj czara się przelała, zadzwoniłam i wręcz wymusiłam wizytę....na dzisiaj!!!! Jak chcą to się miejsce jakoś znalazło!!!
Ale spokojnie, jestem po wizycie, przeszczęśliwa bo skierowali mnie na jutro na 8 rano na wywoływanie do szpitala.

Położna powiedziała, że jak już jutro przyjdę to sama ze szpitala nie wyjdę :-))))

Cieszę się jak wariatka, dzwoniłam do Marcina w drodze z przychodni do domu a łzy mi leciały jak grochy :-))))

Zaraz idę przygotować łożeczko (wszystko mam wyprane/wyprasowane ale czeka spakowane w szczelnym worku ;-))), muszę dla pewności sprawdzić torby i przygotować listę rzeczy, które mam jeszcze wziąć jutro rano.

Trzymajcie kciuki żeby wszystko poszło szybko i żebyśmy jak najszybciej byli w domu...we trójkę!

Monday 6 December 2010

10 dni po terminie...

Byliśmy w środę u ginekolog, szyjka zamknięta, twarda 3cm !!!
Trochę jestem zawiedziona bo liczyłam, że coś się tam dzieje i za kilka dni urodzimy naturalnie. A okazało się, że nic na to nie wskazuje.
Dzisiaj jest wtorek, skurczy brak, żadnych oznak czopu czy wód ale chociaż czuję ruchy Młodego więc zakładam, że jednak mu dobrze w brzuszku.
Przygnębia mnie to czekanie bo chciałabym Go mieć już przy sobie, chciałabym wiedzieć, że wszystko z Nim w porządku. Tatuś też się nie może doczekać Synka, ćwiczy wiązanie chusty z pluszowym misiem i widzę jak Go rozpiera duma z tego, że będzie Tatusiem i naszego Malucha będzie tak nosił :-)
Tylko kiedy to nastąpi?

Mateuszku, czekamy na Ciebie!!!!