Suwaczek z babyboom.pl

Friday 23 September 2011

9,5 miesiaca za nami....

Jak ten czas leci, ani sie nie obejrzeliśmy a Młody ma już 9,5 miesiąca. Dużo rzeczy sie wydarzyło od ostatniego wpisu.    

                                     Pierwszy samodzielny siad


Pierwszy arbuz, którego Młody sam zajadał



Od 1 lipca Mateusz zaczął chodzić do żłobka.
Tu pierwszy wypad do parku i oczywiście dowodzi całą bandą ;-)))


Minęły już prawie trzy miesiące od kiedy zapisaliśmy go do żłobka i wygląda na bardzo zadowolonego.
Codziennie jest brudny od stóp do głowy, dosłownie :-) Niekiedy włosy aż mu się kleją ale jak się bawi "pastą" czekoladową wymieszaną z płatkami kukurydzianymi i wodą to owa pasta jest WSZĘDZIE :-)

W żłobku ma bardzo dużo różnych zabawek, ogromny pokój podzielony jest na osobne sekcje gdzie są np tylko metalowe i srebrne zabawki czy łyżki.

Kolejna "sala" to raj dla dziewczynek, wszystko w różu, falbankach i wszędzie pełno lalek.

Młody upodobał sobie kącik "czytelnika" :-)
Namiętnie wspina sie na szafeczkę i wybiera co ciekawsze książeczki.

Najwięcej emocji jest gdy Mama odbiera Szkraba z przedszkola.

Panie codziennie rozczulają sie nad nim, że taki grzeczny i śliczny, same achy i ochy :-)
Ale komu one to mówią, codziennie przekonujemy się że mamy najwspanialszego Synka pod słońcem.
I mimo, że nad ranem gdy ląduje w naszym łózko "dospać" godzinę czy dwie ciągnie mnie za włosy czy Tatę za nos, to i tak wystarczy że się uśmiechnie czy po swojemu zacznie mówić i od razu człowiekowi weselej się robi :-)

Takiego mamy wesołego Szkrabka :-) I chcemy takich więcej ;-)))))

Tak jak pisałam wczesniej, dużo się wydarzyło w ostatnim czasie. Głównie dobre rzeczy ale muszę napisać ze byliśmy 3 dni w szpitalu. Mateusz kilka dni mial wysoką gorączkę, sięgającą nawet 40,4st.C. Byliśmy kilka razy u lekarzy ale w Anglii podstawowym lekarstwem na wszelkie dolegliwości jest Paracetamol ewentualnie Ibuprom. Powyższe leki pomagały jedynie na godzinę, dwie, do tego pojawiła się wysypka na całym ciele, po kilku dniach Mlody stracił glos i wtedy pognaliśmy do szpitala. Kilku godzinne czekanie aż nas przyjmą, jak już go obejrzeli to musieliśmy czekac na opinie kolejnego lekarza, który zaczął wieczorny dyżur.
Diagnoza: wirus niewiadomego pochodzenia i lekkie odwodnienie.
Leczenie: nawodnienie przez sondę prowadzącą przez nos do żołądka i tyle.
Spędziłam z Mateuszem 3 dni w szpitalu i faktycznie po samym porządnym napojeniu go wodą z elektrolitami i wyrównaniu poziomu witamin i minerałów w organizmie wrócił do zdrowia.
Ale oglądanie swojego dziecka w takim stanie to dla mnie traumatyczne doświadczenie. Obyśmy już nie musieli przez to przechodzić.
Teraz Syncio jest teraz zdrowy jak rydz i coraz częściej podejmuje próby wstawania gdzie się tylko da i przy czym się tylko da. I muszę przyznać z nieukrywaną dumą że idzie mu bardzo dobrze. Oczywiscie któreś z nas musi być przy nim bo niekiedy zapomina sie i puszcza sie np stolika dlatego dla bezpieczeństwa trzymamy go za tyłek albo za to co na tym tyłku się znajduje. Ale upadanie też pewnie szybko opanuje :-)

A tak poza "dzieciowym" tematem to jestem w trakcie pakowania. Jutro Tata leci do Warszawy na niedzielny Maraton Warszawski (trzymamy moooocno kciuki, dawaj Tatuś, dawaj!!!)  a my za 2 dni lecimy odwiedzić Babcię. To bedzie pierwsza nasza "samotna" podróż samolotem wiec kto ma kciuki niech trzyma żeby Mama dała radę i sie nie rozkleiła podczas lotu ;-)) Mam nadzieję, że Młody będzie tak zajmujący, że nie będę miała nawet czasu na nasłuchiwanie co trzeszczy w samolocie.

Odezwiemy sie już od Babci i zamieścimy fotki z nowego placu zabaw jakie w Tychach ufundowała firma "Nivea". Jeszcze osobiście nie sprawdziliśmy jak to wszystko wygląda ale znajomi wypowiadali sie o placu w samych superlatywach.




Wednesday 1 June 2011

Wyjazd za pasem....

Za 2 dni, w piątek, jadę samochodem z Mateuszem do Polski. Mieliśmy lecieć ale przez wybuch wulkanu na Islandii boję się, że znowu gdzieś utknę tak jak to było rok temu. Tylko wtedy Mateusz był maleńką 7mm fasolką. Teraz wolałam uniknąć takich niespodzianek i podjęłam decyzję o podróży samochodem.

Nocleg mamy zarezerwowany w Niemczech (Kassel) mniej więcej w połowie drogi. Na sobotę zostanie nam 7 godzin jazdy.
A ile faktycznie nam to zajmie zależy tylko od mojego małego pasażera :-)

Mieliśmy wyjechać w niedzielę ale nasze plany trochę się zmieniły i ruszamy 2 dni wcześniej. Zrobimy Babci niespodziankę bo nic nie wie o naszym wcześniejszym przyjeździe :-)

Na ostatnią chwilę piorę, prasuję, przygotowuję dokumenty do zabrania. W Polsce będziemy mieszkać u mojej Mamy na Śląsku, odwiedzimy też znajomych w Warszawie. Jak zwykle będzie za mało czasu żeby spotkać się ze wszystkimi ale będziemy robić co w naszej mocy żeby z każdym się zobaczyć.

Marcin dojedzie do nas na motorze. To będzie jego pierwsza ta długa podróż. Trzymam kciuki żeby miał spokojną podróż i dojechał do nas szczęśliwie.

A tutaj Tata robił przymiarkę czy Synek już może sam jeździć :-)

Tuesday 17 May 2011

Wstyd, ach wstyd....

że tak długo nic nie pisałam. Czas tak szybko leci, dzień za dniem ucieka. W ostatniej notce pisałam, że Mateusz skończył 2 miesiące. A dzisiaj ma 5 miesięcy i tydzień :-)
Dopiero po dzieciach widać jak latka mijają ;-)

U nas wszystko w porządku. Jedynie mamy małe problemy z wagą Młodego. Ważyłam go tydzień temu i przez ostatnie 2 tygodnie przybrał na wadze jedynie 20 gram. A dziecku w jego wieku waga powinna wzrastać około 200 gram tygodniowo. I tak mając 4 miesiące i 3 tygodnie ważył 6300g i mierzył 62cm. Drobiutki i malutki jest i bardzo często ludzie nie dowierzają jak mówię im w jakim jest wieku. Teraz maksymalnie 3 miesiące mu dają.
Rozmawiałam ostatnio z moją Mamą o tym i powiedziała, że ja do 2. roku życia byłam chuderlakiem a później nadgoniłam ;-))))
Może Mateusz ma to po mnie, zobaczymy.

Tak jak ostatnio pisałam byliśmy pierwszy raz, całą trójką u mojej Mamy. Fajnie było, Lucky (pies mojej Mamy) zaakceptowała Mateusza. A raczej była wobec niego obojętna. Może gdy Młody dorośnie i zacznie Lucky ciągnąć za ogon, wtedy będzie bardziej stanowczo się temu sprzeciwiała ;-)))) Nasze obawy przedwyjazdowe zostały rozwijane bo zastanawialiśmy się czy Lucky zaakceptuje nową osobę na jej terytorium. Póki co w tej kwestii jest spokój.
Następne starcie Mateusz-Lucky już za niecałe 3 tygodnie. Tym razem lecę sama z Młodym. Tata dojedzie do nas na motorze wrum wrum ;-)

Od miesiąca rozszerzamy dietę Mateusza. Zjada owoce, warzywa, powoli mięso zaczynam podawać. Całkiem dobrze mu idzie zdarza się, że śliniaczek jest nietknięty ;-))) a to chyba dowód na to, że mu smakowało bo cała zawartość słoiczka wylądowała w buzi ;-))))

Młody od kilku dni jest marudny, ślini się bardziej niż zwykle i wszystko co tylko trafi w jego ręce ląduje w buzi. Zakładam, że zaczynają mu się zęby wyżynać i w ten sposób próbuje załagodzić ból dziąseł. Na razie jeszcze żaden ząbek się nie pojawił, ale cierpliwie czekamy na pierwszą "perełkę" :-)


A to aktualne zdjęcie naszego dziecia, z pieluszką w buzi :-)

Sunday 13 February 2011

2 miesiące + 3 dni....

Ale ten czas pędzi, nawet nie wiem kiedy Młodemu stuknęły 2 miesiące :-)
Rośnie szybko, jest zdrowy, to najważniejsze.
W czwartek idziemy na ważenie to pochwalę się wynikami.

Miesiąc temu była u nas moja Mama, na 7 dni ale zawsze to coś. Jej wsparcie moralne i pomoc w opiece nad Mateuszem - nieocenione!!! Dziękuję Ci Mamo!
Za miesiąc we trójkę lecimy do Niej, ja z Mateuszem zostaję na 2 tygodnie, Marcin będzie z nami przez pierwsze 5 dni. Takie krótkie pierwsze wakacje. To będzie pierwszy lot samolotem dla Młodego, zobaczymy jak to zniesie.
Mam nadzieję, że jeśli chodzi o latanie to wdał się w Tatusia a nie we mnie ;-))) Kto mnie zna, wie o czym mówię ;-))))

A to nasze 8 tygodniowe Szczęście :-))))




Od 3 tygodni uśmiecha się bardzo często, słucha gdy się do niego mówi, podąża wzrokiem za poruszającymi się osobami i przedmiotami. Wczoraj kupiliśmy mu matę edukacyjną z dużą ilością różnych zabawek, szeleszczących dodatków. Wieczorem położyliśmy go na macie ale widocznie był zmęczony bo żadna z zabawek nie zrobiła na nim wrażenia. Za to dzisiaj słoniowi najbardziej się oberwało ;-)))) pewnie dlatego, że każde ruszenie zwierzaka wydaje fajny "dzwonkowy" dźwięk. Młody machał rękami jak szalony gdy tylko raz udało mu się poruszyć słonika. To miłość od pierwszego "potrącenia" ;-)))